Aktualności
Dagmara Nocuń: Przed nami dwa najważniejsze mecze w sezonie
Zachęcamy do lektury rozmowy z Dagmarą Nocuń. Nasza skrzydłowa opowiedziała o ostatnim meczu w Szczecinie, a także nadchodzących wyzwaniach w końcówce obecnego sezonu.
Na początku maja dostałyście kilka dni wolnego. Czy udało wam się w tym czasie naładować baterie?
Na pewno tak. Zawsze jeden lub dwa dni bardzo pomagają, a tym razem miałyśmy ich aż cztery, więc dostałyśmy pokłady dodatkowej energii. Odpoczynek od treningów i od siebie też jest potrzebny, bo jednak przez cały sezon spędzamy czas razem i momentami możemy mieć siebie dość. Mi akumulatory pomogły naładować chwile spędzone z rodziną.
Po ostatnim spotkaniu z Pogonią czułyście dużo złości z powodu remisu i porażki w rzutach karnych?
Jasne, było w nas sporo złości, ale trener nam uświadomił, że punkt zdobyty w Szczecinie może być na wagę mistrzostwa. Gdybyśmy wtedy nie zdołały doprowadzić do remisu w regulaminowym czasie gry, to najprawdopodobniej musiałybyśmy w ostatniej kolejce wywalczyć przynajmniej oczko w Lubinie. A tak mamy bardziej komfortową sytuację i miejmy nadzieję, że nie zagramy z Zagłębiem pod taką presją, jaka ciążyłaby na nas w wypadku porażki z Pogonią. Dlatego punkt przywieziony po starciu ze szczeciniankami nas bardzo cieszy.
Co mogło być przyczyną tego, że w Szczecinie niemal od początku meczu musiałyście gonić wynik?
Rozmawiałyśmy o tym z dziewczynami i trudno wskazać jedną przyczynę. Rywalki były naprawdę dobrze przeanalizowane, aczkolwiek czułyśmy się trochę wolniejsze niż zwykle. Nie wiemy dlaczego tak było. Może byłyśmy na innym etapie treningów? Sama po sobie czułam, że coś jest nie w porządku. Zazwyczaj mogę wrócić za kontrą 10 razy z rzędu, a w tamtym meczu brakowało siły i przyspieszenia. Reszta koleżanek z zespołu też powiedziała, że doskwierał im brak dynamiki. Mecz był w środę, a jeszcze w poprzednią niedzielę grałyśmy z Energą AZS Koszalin i miałyśmy za sobą kolejne treningi plus długą podróż, więc to pewnie też miało znaczenie. Choć oczywiście nic nas nie usprawiedliwa, bo jechałyśmy do Szczecina po zwycięstwo i powinnyśmy je odnieść.
Teraz także czekają was dwa mecze w krótkim odstępie czasu, ale zagracie je w Lublinie, więc będzie łatwiej o regenrację?
Dokładnie tak. Nie ma czasu na stres. Mamy w głowach to, że przed nami dwa najważniejsze mecze w sezonie. Wygrywając je, zapewniamy sobie mistrzostwo Polski. Wiadomo, że najpierw skupiamy się na rywalizacji z KPR Gminy Kobierzyce, a dopiero później będziemy myśleć o potyczce z EKS Startem Elbląg. Żaden mecz sam się nie wygra. My zrobimy wszystko, żeby odnieść teraz dwa zwycięstwa i wierzę, że je odniesiemy.
Najważniejsze będzie to, żeby nie zgubić ani na chwilę koncentracji i zagrać swoją piłkę ręczną, a wtedy powinno być dobrze?
Uważam, że tak. Mamy w PGNiG Superlidze takich rywali, że skupiając się wyłącznie na swojej grze i robiąc to, co potrafimy najlepiej, możemy wygrać z każdym. Trzeba tylko odpowiednio koncentrować się na obronie, ataku pozycyjnym i kontrach. Analizujemy oczywiście przeciwników i wiemy jak w danych sytuacjach ustawiać się pod nich na parkiecie, ale najważniejsze, żebyśmy to my zagrały swój handball.
Poza tym, będziecie grać z drużynami z Kobierzyc oraz Elbląga już po raz czwarty w tym sezonie, więc znacie się z nimi jak łyse konie?
Zgadza się. Niektórych rywali to można mieć już po dziurki w nosie (śmiech). Wiemy, jak wyglądały nasze poprzednie spotkania i czego możemy się spodziewać po danym przeciwniku. Drobiazgowe analizy nie są teraz szczególnie potrzebne, bo wszystko mamy już w głowach. Dlatego cieszymy się, że wszystkie jesteśmy zdrowe i gotowe do gry w najbliższych kolejkach. Liczymy na głośne wsparcie z trybun i wspólną radość z wygranych.