Aktualności
Finał poza zasięgiem
Polskie piłkarki ręczne przegrały z Serbią w półfinale MŚ 18:24 i zagrają w niedzielę o brązowy medal turnieju. O porażce biało-czerwonych zdecydowała słaba pierwsza połowa, w której nie mogły pokonać obu serbskich bramkarek, mimo wielu stuprocentowych sytuacji. Rywalem Polek w niedzielnym małym finale będzie Dania.
Pierwszy z dwóch meczów o chwałę dla biało-czerwonych. I rodzaj spotkania, do którego żadna z polskich piłkarek nie mogła odwołać się pamięcią. Nigdy bowiem wcześniej nasze kadrowiczki nie grały wobec kilkunastotysięcznej publiczności, niezwykłe głośno w dodatku dopingującej zespół przeciwny.
Pierwszą siódemkę Polek utworzyły: Małgorzata Gapska – Iwona Niedźwiedź, Karolina Kudłacz, Kinga Byzdra, Monika Stachowska, Katarzyna Koniuszaniec i Kinga Grzyb. Od piłki zaczęły gospodynie i zaczął się wielki tumult. Po 92 sekundach akcji trafiła Sanja Damjanovic. W rewanżu pomyliła się Iwona Niedźwiedź, ale uratowała nas po chwili świetna interwencja Gapskiej.
W 4.minucie do remisu doprowadziła Grzyb, bo wcześniej znów Gapska odbiła rzut kołowej Dragany Cvijic. Szkoda, że w kolejnej akcji obronnej zaspaliśmy, a piłka wróciła do Serbek. Po ponowieniu karę wykluczenia zobaczyła faulująca Niedźwiedź. Na nasze szczęście po pierwszym dobrym rzucie fatalnie zaczęła pudłować Damnjanovic. Obie strony zresztą nie imponowały w tym fragmencie skutecznością , dopiero w 7. minucie padł trzeci gol, gdy Jelena Eric dość szczęśliwie pokonała naszą bramkarkę. Polki zdołały już obić słupek i poprzeczkę bramki Katariny Tomasevic.
W 9.minucie wyrównała na 2:2 Karolina Siódmiak. Mieliśmy jednak ogromne problemy, by celnie rzucić czy to z 6 czy 9 metra. W 12.minucie Serbia po raz pierwszy była na +2 (gol Ognjenovic). W 13.minucie Andrea Lekic podwyższyła nawet na 2:5. Dopiero po tej akcji Alina Wojtas zdołała rzucić w zupełnie inny róg niż stała bramkarka gospodyń turnieju. Jeszcze przed upływem kwadransa ładna kontra przyniosła nam kontaktowe trafienie Niedźwiedź, lecz Serbki zdołały odpowiedzieć dwukrotnie z rzędu.
Naszą normą wciąż było ostrzeliwanie drewnianych elementów bramki przeciwniczek. Cała praca w obronie szła więc na marne. Gdy w 17.minucie Cvijic trafiła na 4:8, o czas poprosił trener Kim Rasmussen. To nie on jednak tak marnie rzucał w pierwszym kwadransie, a jego podopieczne, które pozwalały bramkarce Tomasevic na coraz lepszy procent obron. Po wznowieniu gry Kinga Byzdra wyrzuciła piłkę w aut, ale wystarczył większy ruch w defensywie, by szybko piłka wróciła do Polek.
W 19.minucie za Wojtas na lewą połówkę weszła Małgorzata Stasiak. Faul w ataku popełniła jednak Kudłacz, a miejscowe bezlitośnie skontrowały. Tomasevic broniła jak w transie, nawet gdy już piłka leciała bliżej słupka, a nie w ciało golkiperki. 4 bramki w 20 minut to wynik wręcz fatalny jak na Biało-czerwone.
A w 21.minucie Serbki miały tych trafień już 10. Stasiak odpaliła swój pierwszy pocisk, lecz ten po rękach Tomasevic nie wpadł do siatki. Rozochocone gospodynie zawodów całkowicie dominowały w ofensywie. Po 9 minutach bez gola wreszcie Kulwińska pokonała Tomasevic. Polki miały szansę na drugiego gola z rzędu, gdyby nie błąd kroków pędzącej do kontry Grzyb. Również rezerwowa Monika Migała lobem nie zaskoczyła rezerwowej Jovany Risovic. Przy tak często się mylących Serbkach powinniśmy przynajmniej remisować.
Tymczasem kontynuując tak kiepską postawę w ataku, nie mieliśmy najmniejszych szans na nawiązanie walki o dobry wynik. W 28.minucie Serbia była na +8 po której już w tym meczu kombinacji z obrotową Cvijic. Time-out wziął niedługo potem Sasa Boskovic, licząc że jeszcze przed zmianą stron jego podopieczne zdołają ponownie zaskoczyć Polki. Miejscowe straciły piłkę po błędzie ustawienia Cvijic, ale Biało-czerwone choć miały dobre 20 sekund na rozegranie akcji nie zdołały oddać rzutu na bramkę rywalek. I choć brzmi to niewiarygodnie, podkreślmy, że grając skutecznie i pewnie w ataku, mielibyśmy mecz na remis.
Jeden rzut oka na statystyki po pierwszej dwóch kwadransach mówi wszystko. Rubryka skuteczność w ataku: Polska – 21%, Serbia – 48%. Rubryka skuteczność w obronie: Polska – 33%, Serbia – 73%. Z pierwszej linii na 11 oddanych rzutów zdobyliśmy raptem 2 gole, z drugiej linii rzucaliśmy 16 razy, do siatki rywalek wpadły tylko 3 piłki.
Drugą połowę zaczęliśmy z Karoliną Szwed-Orneborg na środku rozegrania i Kudłacz z Byzdrą po jej bokach. Popularna „Kudi” nie trafiła jednak w bramkę przy pierwszym rzucie. Również druga akcja, wywalczona dzięki obronie Wysokińskiej przyniosła nam nie tylko nieskuteczną finalizację Koniuszaniec, ale również przekroczenie przez nią linii 6 metra.
Trzecia akcja Polek i trzecie „pudło”, a w międzyczasie nie pomyliła się leworęczna Jelena Zivkovic. Serbski festival trwa w najlepsze, w 34.minucie jest już 6:16, a sama Dragana Cvijic ma tyle goli co cała nasza drużyna. Polkie „połówki” sprawiają takie wrażenie, jakby to był ich pierwszy mecz w jednej drużynie. Gdy Lekic podwyższa na 6:17, czas bierze Rasmussen, ale czy jeszcze możemy liczyć na jakąś metamorfozę?
Na boisko wchodzi Karolina Semeniuk-Olchawa. Rzut Szwed-Orneborg oddawany już przy sygnalinacji ….gry pasywnej stempluje tylko słupek. Dopiero w 38.minucie trafiamy po raz pierwszy po zmianie stron, gdy z lewego skrzydła przymierza Agnieszka Jochymek. W kolejnej akcji Kudłacz po raz pierwszy zaskakuje Tomasevic. Publiczność się ożywia dopiero gdy 2 minuty dostaje Ognjenovic.
Jest niby 8:17, ale nie dość że tracimy piłkę po interwencji udem Lekic, potem lewą ręką trafia słabiutko dysponowana Damnjanovic, a na koniec Kudłacz fauluje w ataku. Obraz nędzy i rozpaczy. Na kwadrans przed końcem przegrywamy 11:19. W drużynie gospodyń turnieju widzimy już kilka zawodniczek drugiego planu, u nas jedynie Semeniuk-Olchawa sprawia pozytywne wrażenie.
A jak już nawet zaczynamy trafiać w ataku, Serbki mają fuksa po rzucie Jeleny Nisavic, bo piłka tańczy pod nogami Gapskiej i sobie znanym sposobem podobno przekracza linię bramkową. Walczymy już tylko o honor, wynik wszak idzie w świat.
W 53.minucie Szwed-Orneborg rzuca na 15:21, liczymy jeszcze na odrobinę walki przy tej końcowej „kosmetyce” wyniku. Pod koniec meczu przez pewien czas gramy nawet w podwójnej przewadze. W 58.minucie nawet niezawodna w takich sytuacjach Semeniuk-Olchawa nie trafia z karnego.
W rewanżu z naszą obroną bawi się Lekic. Ostatecznie przegrywamy 18:24, marnując gigantyczną szansę na awans do finału. Dziś Serbki były zespołem w naszym zasięgu.
Polska - Serbia 18:24 (6:14)
Polska: Gapska (39%), Wysokińska (38%) - Szwed-Orneborg 4 (44%), Niedźwiedź 2 (29%), Semeniuk-Olchawa 2 (50%), Kulwińska 2 (50%), Koniuszaniec 2 (40%), Siódmiak 1 (17%), Grzyb 1 (33%), Kudłacz 1 (20%), Wojtas 1 (14%), Stasiak 1 (50%), Jochymek 1 (100%), Byzdra (0/2), Migała (0/1)
Serbia: Tomasevic (55%), Risovic (60%) - Lekic 8 (57%), Cvijic 5 (56%), Damnjanovic 4 (33%), Ognjenovic 2 (100%), Zivkovic 2 (29%), Popovic 1 (33%), Eric 1 (100%), Nisavic 1 (100%), Liscevic (0/1), Rajovic (0/1), Filipovic
Sędziowały: C. Bonaventura i J. Bonaventura (Francja)
Kary: Polska - 4 minuty, Serbia - 6 minut
Za handball.pl