Aktualności
Iwo wraca do gry!
Rozmowa z rozgrywającą reprezentacji Polski oraz MKS Selgros, Iwoną Niedźwiedź, która po niemal rocznej rehabilitacji powraca na parkiety PGNiG Superligi Kobiet.
Iwona, przed Tobą piękny, długo wyczekiwany czas powrotu na boisko. Czekałaś na to niemal rok! Jak się czujesz? Towarzyszy Ci euforia, stres, a może wręcz przeciwnie; całkowity spokój?
Podchodzę do tego raczej z dużym spokojem. Faktycznie czekałam na ten moment bardzo długo, ale zobaczymy jak to wszystko wyjdzie w praniu, czy ogarną mnie jakieś dodatkowe emocje. Na pewno czuję ogromną radość i cieszę się, że nareszcie wracam do gry. W treningu jestem od półtora miesiąca, więc najwyższy czas zrobić kolejny krok. Nudzi mnie już samo trenowanie i nie mogę doczekać się meczów!
Co robiłaś w czasie rehabilitacji?
Poza treningami, oglądałam sporo piłki ręcznej. Przygotowywałam się do komentowania igrzysk, mistrzostw, Ligi Mistrzów dla Canal+. Czytałam też sporo książek i tradycyjnie; siedziałam w sieci (śmiech).
A czy będąc poza grą przez tak długi czas nie miałaś chwil zwątpienia i myśli, że to może być koniec i nadszedł moment, aby przejść na sportową emeryturę?
Niestety trochę takich momentów było. Po zabiegu, który przeszłam w połowie października, przygotowywałam się już na zakończenie swojej przygody ze sportem. Mentalnie byłam niemal nastawiona na takie rozwiązanie. Zabieg nie przyniósł oczekiwanych przeze mnie rezultatów. Spodziewałam się czegoś lepszego; tego, że wróci mi pełen zakres ruchu w kciuku... Zawiodłam się, aby po pewnym czasie, ku mojemu zaskoczeniu, wrócić jednak do sportu! Dopóki nie wyszłam z powrotem na trening, nie dawałam sobie wielkich szans na to. Mentalnie przygotowałam się na emeryturę.
A zatem, skoro wiemy już, że wszystko skończy się happy-endem, to powiedz, kiedy kibice zobaczą Cię na boisku?
Jeśli do soboty (mecz z Olimpią-Beskid Nowy Sącz – red.) nie wydarzy się nic niespodziewanego, to w sobotę (śmiech). Mam nadzieję, że trener da mi szansę i wybiegnę wtedy na parkiet.
Po tak długim rozbracie towarzyszy Ci pewien niepokój, może obawa przed tym, jak zareagujesz na długo wyczekiwany powrót?
Jak mówiłam, podchodzę do tego przede wszystkim z ogromnym spokojem. Nie wieszam nad sobą żadnej poprzeczki, nie przekładam tego, co było na treningach na to, co może być na meczach. Bo trening nigdy nie będzie odzwierciedleniem meczu. Styczeń oraz kolejne ligowe spotkania pokażą mi, w którym miejscu jestem. To, że mi pewne rzeczy wychodzą na zajęciach, nie oznacza, że jestem w formie. Dopiero parkiet i prawdziwa rywalizacja są tego 100-procentowym wykładnikiem. Ja doskonale wiem, jak długo nie grałam i oczekuję na to, co mnie czeka z pokorą i spokojem, przede wszystkim ciesząc się, że udało mi się wrócić.
Wiadomo, że po każdej pauzie potrzeba czasu na powrót do optymalnej dyspozycji i wdrożenie się w rytm meczowy. Wyznaczasz sobie czas, w jakim chcesz to osiągnąć?
Nie. Mam przede wszystkim świadomość, że w dużej mierze będzie zależeć to od tego, ile minut będę grała. Fizycznie jestem z pewnością odpowiednio przygotowana, czuję się bardzo dobrze, bo już na początkowym etapie rehabilitacji, kiedy mogłam zacząć „coś” robić, robiłam to. Dostałam indywidualny program od szkoleniowców, jestem w treningu już długi czas, będąc również gotową na wyzwania, które niesie ze sobą ostra, ligowa rywalizacja.
W zespole pojawiło się kilka nowych zawodniczek od chwili, gdy doznałaś kontuzji. Jak się trenuje z nowymi koleżankami, szybko znalazłyście wspólny język?
Raczej tak. Wiesz, ja jestem „stara”, one są młode, więc robią co im stare każą (śmiech). A tak serio to nowe dziewczyny rewelacyjnie wkomponowały się w zespół i ta współpraca przebiega bardzo dobrze. Najbardziej jestem pod wrażeniem Dagi Nocuń. To nieprawdopodobnie utalentowana, młoda skrzydłowa. Chciałabym, aby została w tym zespole jak najdłużej.