LublinPGEFunFloorLubelskieORLEN SUPERLIGA

Zadanie w zakresie wspierania i upowszechniania kultury fizycznej realizowane jest przy pomocy finansowej Miasta Lublin

KONTRAST

żółto-czarna wersja

czarno-żółta wersja

biało-czarna wersja

tryb normalny

Aktualności

Legendy MKS #25 - Agnieszka "Koci" Kowalska

news-big

 


25 lat w europejskich pucharach, ta wspaniała rocznica, o której mówiliśmy na przedsezonowej prezentacji wymaga zmian w naszym cyklu 20 legend klubu. Przez pięć tygodni, w każdy wtorek, począwszy od 10 września, przedstawiamy sylwetki kolejnych pięciu wspaniałych, które zapisały się złotymi zgłoskami w historii MKS Lublin. Dziś przed Wami Agnieszka Kowalska, czyli popularna „Koci”.

W 2011 karierę zawodniczą zakończyły Monika Marzec, Izabela Puchacz i Sabina Włodek. Sytuacja finansowa naszego klubu nie należała wtedy do najlepszych, ale możliwość sportowego rozwoju w drużynie walczącej rok w rok o złoty medal była wciąż nie lada wabikiem dla utalentowanych piłkarek młodego pokolenia. Poza tym warto dodać, że do sztabu trenerskiego przeszedł wspomniany tercet legend, a Sabina Włodek została asystentką Edwarda Jankowskiego i pracowała przy zespole seniorek. Wzmocnienia potrzebne były na skrzydle, już wtedy brano pod uwagę leworęczną łodziankę Patrycję Królikowską, ale do Lublina trafiła ostatecznie Agnieszka Kocela. Nikt nie przypuszczał pewnie, że zostanie tu na dobre 8 lat, nikt też nie powinien mieć wątpliwości, że przez ten okres zapracowała na znalezienie się w naszej galerii legend.
Początki wcale nie były takie proste. Wypada nadmienić, że wejście do znacznie bardziej medialnej drużyny to nie tylko wyższy poziom sportowy, ale także obowiązki związane z wywiadami, wizytami w radio czy telewizji. „Koci”, bo tak ją wszyscy nazywali w Lublinie, została szybko wysłana do jednej z radiostacji, by nagrać zapowiedź zbliżającego się spotkania. Mimo serdecznej atmosfery, zapewnień wszystkich wokół, że wypowiedź ma być na luzie,  spontaniczna, naturalna, zbudowana własnymi słowami, młodą lewoskrzydłową zjadł, a w zasadzie zeżarł stres.  Po kilku niezadowalających próbach, wyciągnęła kartkę, długopis, zaczęła rozpisywać sobie myśli i pokonała ostatecznie rywala. Gdy ktoś obejrzy lub przeczyta wywiady z Agnieszką po dwóch czy trzech latach jej pobytu w Lublinie, uzna pewnie, że od zawsze miała łatwość budowania myśli, bo spisywała się przecież znakomicie przed mikrofonem. Tam też potrafiła wejść na wysokim poziom skupienia, bo chyba to właśnie skupienie najlepiej charakteryzuje drobną dziewczynę urodzoną w Jelenie Górze.

W swym pierwszym sezonie 2011/2012 „Koci” zbudowała mocny duet na skrzydle z Małgorzatą Rolą. Przebudowywana ekipa ówczesnego SPR Lublin sięgnęła  w wielkim stylu po Puchar Polski, a Agnieszka została wybrana przez trenerów najlepszą lewoskrzydłową dwudniowego turnieju Final Four w hali Globus. W lidze poszło nieco gorzej, bo w półfinale play-off ulegliśmy 1:3 Vistalowi Gdynia i trzeba było zadowolić się brązowym medalu po gładkim 3:0 w meczach z Politechniką Koszalińską.
Rozwój Koceli nie pozostał bez echa w Polsce, do Gdyni chciał ją sprowadzić ówczesny trener Vistalu Thomas Orneborg, coraz cieplej wypowiadał się  też Kim Rasmussen, który nie ukrywał zadowolenia, gdy Agnieszka zdecydowała się przeprowadzić do Lublina i podjąć wyzwanie w znacznie mocniejszej ekipie niż KPR Jelenia Góra.
Na kolejny triumfy nie trzeba było długo czekać. „Koci” miała ogromny wkład w cztery kolejne mistrzostwa Polski (2013-2016) MKS-u, a międzynarodową już klasę potwierdzała w reprezentacji Polski. Dość powiedzieć, że to ona przerzucona niespodziewanie na prawe skrzydło, zdobyła pięknego gola w thrillerze z Rosją na mistrzostwach Europy na Węgrzech (2014), dając wiele do myślenia selekcjonerowi. Rok później Rasmussen nie miał wątpliwości i to Agnieszka  była pierwszym wyborem na lewym skrzydle na mundialu w Danii. Warto zauważyć, że w tym turnieju swe pierwsze reprezentacyjne szlify zbierały Joanna Gadzina i Aneta Łabuda, które są dziś piłkarkami MKS Perły.
Duńskie mistrzostwa świata były popisem „Koci”,  która szczególnie do fazy półfinałowej miała wręcz porażająco dobre statystyki. W czempionacie globu zdobyła łącznie 25 goli na 33 oddane rzuty, co stanowiło najlepszy procent skuteczności w całej naszej ekipie i  spędziła ponad 7 godzin na parkiecie (drugi wynik po Kindze Achruk). – Gdy wejdzie na odpowiedni poziom skupienia, jest jedną z najlepszych lewoskrzydłowych w Europie – zwykł mawiać  o Koceli nasz duński selekcjoner.  Polki zakończyły rywalizację na czwartym miejscu, ulegając w meczu o brąz Rumunkom. Na krajowym i europejskim podwórku „Koci”  pokazywała coraz większe doświadczenie. Szczególnie udany był jej dwumecz w Lidze Mistrzyń z Metz Handball, gdy zdobyła 8 goli, przyczyniając się do wywalczenia łącznie trzech punktów w starciach z mistrzyniami Francji.  
Co ciekawe, gdy Agnieszka, nosząca już wtedy nazwisko Kowalska zdecydowała się na przerwę macierzyńską, MKS zanotował najgorszy ligowe rozgrywki od lat. „Koci” wróciła spokojnie na parkiet pod koniec sezonu 2017/2018 i choć nie brała udziału z pozycji zawodniczki w triumfie w Challenge Cup, mogła świętować wraz z koleżankami drugie europejskie trofeum dla Lublina.
Piękną karierę w Kozim Grodzie zwieńczyła swym szóstym złotym medalem, a dziś wspiera doświadczeniem nowy zespół Karkonoszy Jelenia Góra z miasta jej urodzenia i pracuje w szkole w Piechowicach, do której sama chodziła za młodu. Kto wie, czy w ślady mamy nie pójdzie dwuletnia dziś córeczka Iga?





Powrót do aktualności