Aktualności
Muszę cierpliwie czekać
Rozmawiamy z kontuzjowaną kapitan MKS Selgros Lublin, Małgorzatą Majerek
Najważniejsze pytanie dotyczy oczywiście Twojego zdrowia i wyników badań lekarskich.
Niestety, mimo że przechodzę serię badań, na wyniki musimy poczekać przynajmniej do piątku. Pojawiam się w hali Globus, wykonuję kilka ćwiczeń, ale jestem wyłączona z prawdziwych treningów. Oczywiście, marzy mi się powrót do zespołu już na mecz z Zagłębiem, lecz dopóki nie będzie ostatecznej diagnozy, muszę cierpliwie czekać.
Nie jesteś przyzwyczajona do oglądania meczów z trybun czy sprzed telewizora.
Rzeczywiście, przez większość kariery omijały mnie poważne kontuzje, które wiązałyby się z długim odpoczynkiem. Jeśli w sezonie opuściłam jakieś spotkanie, to zwykle jedno, może dwa, a często wynikało to po prostu z decyzji trenera, bym miała trochę mniejsze obciążenie meczowe. Ta sytuacja, jaką przeżywam obecnie jest więc dla mnie czymś nowym i niewdzięcznym.
Po ostatnim meczu w Gdyni na drużynę posypała się fala krytyki. Jak Ty z perspektywy widza oceniasz przegrane spotkanie z Vistalem?
Widziałam komentarze - co jeden to lepszy. Mecz oglądało mi się bardzo ciężko, bo jestem częścią tego zespołu i wiedziałam co czują dziewczyny w takich okolicznościach. Wydawało się, że mamy większy potencjał od Vistalu, tak zresztą pewnie jest i nie wiem, czy właśnie to nas trochę nie uśpiło. Rywalki nie mogły wystąpić w najsilniejszym składzie, być może wydawało nam się, że mecz ułoży się łatwiej, inaczej. To tylko gdybanie, nawet w naszym gronie trudno było znaleźć odpowiedź na niektóre pytania. Jedno jest pewne - sport uczy pokory i szacunku do każdego przeciwnika. Owszem, można przegrać, ale nie w tak fatalnym stylu, który poszedł w świat.
Pamiętasz ze swej bogatej kariery podobną wpadkę?
Tak, doświadczenie człowieka daje tę przewagę, że łatwo przywołać różne wspomnienia i na przykład przypomnieć sobie, co działo się w przypadku wysokiej porażki. Co się wtedy czuło i jak drużyna potrafiła zareagować na falę krytyki. Zapewniam, że kobiety potrafią się mobilizować, nie na darmo istnieje przecież powiedzenie, że kobieta zmienną jest. Pamiętasz mecz z Kometalem Skopje w Lublinie?
Tak, bolesna przegrana 22:38, pamiętny sezon 2001/2002 i przedostatni mecz fazy grupowej Ligi Mistrzyń.
A tydzień potem choć prawie nikt w nas nie wierzył, pojechałyśmy do Lublany i pokonałyśmy obrońcę tytułu – słynny Krim. To zwycięstwo dało nam awans do ćwierćfinału.
Na razie jesteś wyłączona z treningów, ale podobno Twój mąż miał dołączyć do powstającej amatorskiej drużyny piłki ręcznej, która ma ćwiczyć pod okiem Edyty Danielczuk.
Taki miałam plan, by go zapisać na trening, ale w poniedziałek grał w kosza i skręcił kostkę, dlatego na swój debiut w gronie szczypiornistów jeszcze poczeka.