Aktualności
Porażka po walce
Na taki mecz czekaliśmy 7 lat. Wydarzenia z Areny Spens w Nowym Sadzie, gdzie Węgierki nie dały dziś rady Niemkom spowodowały, że już przed rozpoczęciem spotkania z Norwegią wiedzieliśmy na 99%, że naszym niedzielnym rywalem w 1/8 finału będą Rumunki.
Na 99, bo trzymaliśmy sobie ten czysto matematyczny 1% złudnej nadziei, że wygramy przynajmniej pięcioma bramkarki ze Skandynawkami. To zepchnęłoby je aż na trzecie miejsce w tabeli.
Pierwszą siódemką Polek utworzyły Anna Wysokińska, Katarzyna Koniuszaniec, Kinga Byzdra, Karolina Kudłacz, Patrycja Kulwińska, Iwona Niedźwiedź i Kinga Grzyb. Dwie z nich grały przeciwko Norweżkom w 2006 w Goeteborgu. Pierwsze akcje z obu stron były nieudane – rzut Byzdry odbiła z lekkością Lunde, natomiast Wysokińska popisała się kapitalną paradą w sytuacji oko w oko z Camillą Herrem.
W 2.minucie Karolina Semeniuk-Olchawa wyprowadziła Polki na 1:0, skutecznie egzekwując karnego. W kolejnej akcji blokiem popisała się Monika Stachowska, lecz to Norweżki przejęły piłkę i wyrównały po rzucie Linn Jorum Sulland. Gola Byzdry nie uznali zaś sędziowie ze Słowenii, na szczęście znów podyktowali dla nas stały fragment gry z 7 metra, a popularna "Semena" znów była bezbłędna!
Kolejny prowadzenie (3:2) przyszło w 6.minucie gdy przerzutka Koniuszaniec zaskoczyła słynną norweską bramkarkę. Szkoda, że odpowiedniego rytmu w ataku nie mogła złapać Byzdra. Przy stanie 3:3 Sulland trafiła z karnego w poprzeczkę! W 11.minucie po drugiej bramce Idy Alstad Norwegia wyszła na pierwsze prowadzenie. Po drugiej stronie boiska nie uznano gola (wkrętka) Grzyb.
Szybka akcja rywalek zakończyła niestety już trzecim trafieniem Sulland. To nic, Biało-czerwone potrafiły się odgryźć. Najpierw bomba Niedźwiedź wylądowała w okienku, a potem akcja duetu Koniuszaniec-Kulwińska przyniosła sprytnego gola tej drugiej. O czas musiał prosić Thorir Hergeirsson, który po rozmowie z drużyną wprowadził na plac gry Anję Edin i Heidi Loke. Ważne, że w osłabieniu po karze Stachowskiej zremisowaliśmy 1:1! Znów karnego znakomicie wykonała Semeniuk-Olchawa.
Dopiero bajeczna kombinacja rezerwowych Edin i Loke była czymś, co pokazało nam jak silne mogą być te sportowe gladiatorki z Norwegi. Po 20 minutach wyrównanej, zupełnie niezłej gry mieliśmy remis 7:7. Swoją drugą bramkę zdobyła bowiem dobrze dysponowana Niedźwiedź. Po golu na 8:7 Loke o czas poprosił Kim Rasmussen. Niedźwiedź została zastąpiona przez Stasiak, której pierwszy, błyskawiczny rzut przeczytała dobrze Lunde.
Jej vis a vis, Anna Wysokińska nie spisywała się wcale gorzej. 10:9 dla Norweżek po 25 minutach było wynikiem dobrze oddającym przebieg konfrontacji. Chwilę potem pierwszy cios fenomenalnym rzutem zadała Nora Mork. Także kolejne trafienie (12:9) było dziełem zawodniczki leworęcznej, czyli na pewno Norweżki.
Z 9 metra pięknie przymierzyła Sulland. Tym razem to my grając w przewadze nie potrafiliśmy tego wykorzystać. Końcówka pierwszej połowy należała więc do naszych rywalek, które zeszły na przerwę przy dość niskim, ale zasłużonym prowadzeniu 13:10.
Skandynawki bowiem przed zmianą stron zanotowały skuteczność o ponad 10% lepszą od Polek. Trzeba jednak uważać na oficjalne statystyki IHF, bo zawierają niestety liczne błędy i nie zawsze pokrywają się z rzeczywistością. Drugą połowę Polki zaczęły od obrony Karoliną Szwed-Orneborg i Agnieszką Jochymek w składzie.
Mimo że po kilkunastu sekundach drugą dwójkę złapała Stachowska, po chwili uratowała nas Wysokińska broniąc karnego Linii Kristin Riegelhuth-Koren. Polki zaimponowały, bo wygrały osłabienie 1:0, gdy ładnym rzutem popisała się Alina Wojtas. Norweżki potrzebowały prawie 5 minut, by wreszcie przebić się przez naszą defensywą. Przy tak rozstrojonych celownikach rywalek mogliśmy w tym okresie zbliżyć się do nich nawet na jedno oczko.
Tym bardziej, że karę dostała Mari Molid. Przewaga Skandynawek wynosiła jednak stale 2-3 gole. Nawet Semeniuk-Olchawa musiała się w końcu pomylić z karnego, bo Lunde jest w ich obronach prawdziwą ekspertką. W 40 minucie Mork z 7 metra wyprowadziła Norwegię na +4. Polkom momentami brakowało precyzji, ale trudno też byłoby wskazać prawdziwą liderkę w ataku.
Niedługo po wspomnianej akcji o czas poprosił Rasmussen. Na boisku coraz mocniej było widać przewagę doświadczenia po stronie mistrzyń olimpijskich. Polki, co istotne, nie zamierzały się poddawać. Sygnałem do odważniejszych ataków mogła być bramka-marzenie Wojtas na 15:19, pewnie jedna z najpiękniejszych w całej jej karierze.
Ta sama piłkarka trafiła też na 16:19 z karnego. A mogło być nawet 17:19, gdyby wpadł rzut pocisk Szwed-Orneborg. Zamiast 17:19, zrobiło się 20:16 dla Norwegii. Warto odnotować jednak genialną akcję duetu Jochymek z Kudłacz, i gola z powietrza lewą ręką tej drugiej. Nie warto gdybać, ale dodając dwa niewykorzystane karne (drugiego przestrzeliła Wojtas) w 50 min mogliśmy zanotować nawet gola kontaktowego.
Tym bardziej, że nareszcie udana akcja Byzdry w ataku stworzyła jej świetną okazję do pokonania Lunde. Symbolem problemów piłkarki Buducnosti był jej następny rzut w 55 minucie, który bramkarka rywalek obroniłą w dwie ręce. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że po zmianie klubu i występach głównie w obronie, Kinga zatraciła dużo pewności w ataku.
Przy bardzo przeciętnej dyspozycji Kudłacz, gramy praktycznie bez dwóch motorów napędowych. Na Rumunki w niedzielny wieczór w Nowym Sadzie potrzebujemy lepszej postawy w ofensywie. Tam już nie będzie taryfy ulgowej, a w piątek Norweżki nie musiały nawet przez moment wspiąć się na wyżyny swych umiejętności, by zanotować kolejną, piątą z rzędu wygraną w turnieju.
Norwegia - Polska 23:18 (13:10)
Polska: Wysokińska, Gapska - Stachowska, Niedźwiedź 3, Siódmiak, Grzyb 1, Kudłacz 1, Koniuszaniec 2, Wojtas 4, Semeniuk-Olchawa 4, Szwed-Orneborg, Migała, Stasiak, Jochymek 1, Kulwińska 2, Byzdra. Trener: Rasmussen.
Norwegia: Lunde, Si. Solberg - Molid, Alstad 3, Loke 4, Nostvold, Breivang, Blanco, Hammerseng-Edin 2, Sulland 6, Kristiansen 1, Koren 2, Mork 3, Herrem, Sa. Solberg 2. Trener: Hergeirsson.
źródło: handball.pl